(Ten artykuł jest częścią cyklu:
Część I o poszukiwaniu ciszy w mieście
Część II o współczesnych wojownikach
Część III o poszukiwaniach sensu
Część IV o postrzeganiu siebie
Część V – wstęp i finał w jednym – o radości tworzenia)
Współcześni szamani, osoby ofiarowujące się, poświęcające, czy też, jeszcze prościej czujące potrzebę leczenia (sic!) społeczeństwa. Nie zakładają rodzin, nie wchodzą w normalne reakcje. Życzą sobie, aby w wielu życiowych sytuacjach pozostać zewnętrznymi obserwatorami.
WIARA
I oczywiście tak przynajmniej wygląda obiegowa opinia. Wiara w swoją niezawisłość – unoszenie się ponad innymi w czasie budowania mentalnych konstrukcji i przyjemności z ich odtwarzania, mówienia, pouczania skrycie buduje nadzieję na to, że może (a jakże często i powinno, a nawet musi!) być inaczej.
W tych wszystkich przypadkach to zaledwie złudne oszustwa oparte o brak akceptacji siebie – swojego wnętrza objawiony na zewnątrz w sytuacjach jakich jesteśmy uczestnikami. Krokiem wieńczącym, spoza którego ciężko już powrócić, jest tak daleka ucieczka od samego siebie, że aż całkowita rezygnacja z własnego wnętrza w imię poszukiwań ukierunkowanych na zewnątrz tematów związanych ze zbawieniem, rozgrzeszeniem, wybaczeniem.
Nieokreślone poszukiwania jakie prowadzimy na końcu mają i tak jeden cel – zaufanie. Bo można tylko wybaczyć sobie, zbawić i rozgrzeszyć siebie. Pokochać w akceptacji i szacunku swoje dobro i swoje zło. Niedoskonałości skryte pod płaszczykiem perfekcji i doskonałość przykrywającą nieokiełznany chaos.
NADZIEJA
Zakaz „nie będziesz miał bogów cudzych przede mną” opiera się przecież na darzeniu samego siebie szacunkiem, pełnym zaufaniem, poczuciem siły! Całkowicie odwrócony sens przesłania, które najczęściej obecnie wymieniamy na mierny substytut w postaci materialnego Bożka, który z bezdennej pustki wyłania jeszcze więcej… pustki.
Wszyscy jesteśmy jednak zwykłymi ludźmi; pełni wad, codziennych wątpliwości i nie raz skrywanych głęboko pragnień. Może nieco częściej niż innych dotyka nas mesjanizm. Może częściej przerasta nas to jak wiele wzięliśmy na swoje barki. Może dajemy się zamknąć w szamańskie pudełko służenia miast prowadzić. Może to jedno i to samo.
MIŁOŚĆ
W tych krótkich scenach jakie dziś nagrywaliśmy zastanawia mnie jak silnie działa moja nieświadomość. Jak często zamiast świadomie wybrać siebie decyduję się na to, co jest mną, ale wygładzonym, znanym i starym. Jak często odtwarzam w kółko te same scenariusze, jak często preferuję substytut siebie, obraz na moje podobieństwo, częstotliwość siebie dopasowując do egotycznych żądań pozornej ciszy, spokoju, bezpieczeństwa – wiecznego trwania w strefie komfortu.
Jak często, zaledwie chwilę później ten, z pozoru upragniony obraz, staje się nagle moim wrogiem. Ostatecznie bazujemy w końcu na różnego rodzaju lękach. Z niezdrowych pragnień, z potrzeb „za cenę życia” powstaje ciemna zasłona cienia.
Jak często decyduję się stawać, dzień za dniem, prawdziwym sobą?
Dar życia w służbie świadomości.