Dni pełne wydarzeń mijają jeden za drugim. Godziny zmieniają znaczenia, a minuty kontekst. Miesiące i lata rzeźbią to, co pozostało – nas samych.
Czas – iluzoryczny, matematyczny wymiar, za którego pomocą zamknęliśmy się w pułapce cykliczności. Materialne urzeczywistnienie cyklów przejawiona zostaje w regularności naszych działań. Te zaś przypieczętowują nasz zestaw przekonań i nawyków. Z ich biegiem sztywniejemy, utwierdzamy się i utwardzamy, przestajemy widzieć pełnię świata, wybiórczo zaczynamy dostrzegać tylko te elementy, które są z nami zgodne, które utwierdzają nas w poczuciu o całkowitości i prawdziwości naszej swoistej rzeczywistości.
I tak powtarzamy cykle zdarzeń, które ciągiem zapisanych historii, nabytych przekonań i udomowionych przyzwyczajeń zaduszają w nas kreatywność szukania innych rozwiązań a więc i głębię pragnień. Na końcu upewniamy się sami przed sobą świadcząc na zewnątrz, że wyjścia z nawykowego, szukającego bezpieczeństwa ego, nie ma.
Pełna stop
Chwila oddechu – pełnia wakacji, podróż, odpoczynek, sport, medytacja, deprywacja sensoryczna i wiele, wiele innych działań, sprzyjają oderwaniu się od codzienności. Potrzebna jest do tego pewna doza spontaniczności (w miejsce codziennej regularności i systematyczności) i przypadkowości (w miejsce przewidywalności i ostrożności). Zaufanie zamiast iluzji bezpieczeństwa.
Dzięki temu energia (silne emocje, uczucia, kreatywne myśli) nagle wzrasta, a my, choćby podświadomie, dajemy się jej porwać intuicyjnie poszukując dla niej dróg ujścia.
Efektywność tych działań możemy dodatkowo wzmocnić tak by za każdym razem coraz lepiej udawało się nam w codzienności mniej codzienności zachować. Dzięki więc regularnym ćwiczeniom z uważności i wyrabianiu w sobie prostych nawyków powrotu do świadomej obecności i wewnętrznych pokładów ciszy uwalniamy naturalną potrzebę kreatywności i lepiej poznajemy siebie.
Będąc w sobie
Granicznym, choć przeze mnie bardzo pożądanym stanem, jest jednoczesne dążenie do pozbycia się oczekiwań wobec wszelakich, nawet tych najdrobniejszych, doświadczeń. W tym stanie płynę przez kolejne historie traktując je jak przygodę, a każda z nich, choćby powtarzalna, w moim postrzeganiu jawi się jako nowa, inna, wyjątkowa na skalę mojego postrzegania w danej chwili.
W każdej z nich skoro tylko pozwolę sobie na zdystansowaną obserwację powstaje przestrzeń na interpretację i zmianę. Wszystko wokół poprzez proces niewielkich kroków może wejść w stan nieposkromionej transformacji w pełnym przyzwolenia procesie życia.
W tym stanie każda chwila jest cudem, radością, zachwytem na głębokich poziomach istnienia, choćby w rzeczywistym, materialnym i trwałym świecie objawiała się pod postacią żalu, braku i lęku. Oba te stany, te pozorne przeciwieństwa, znajdują się po dwóch stronach lustra do którego, w jego płaszczyźnie symetrii, kluczem ku ciągłości i pełni jest neutralność; pozostawanie w stanie umiaru.
Prostota radości
I przyznam, że ta fascynacja codziennością staje się zaraźliwa! Składa się na nią rozsmakowanie w pełni sensualnego doświadczenia życia! I to nawet tych najdrobniejszych doświadczeniach, istniejących tylko w mgnieniach oka, a tak bardzo pełnych, tak bardzo szerokich, tak bardzo znaczących.
Zagubić się aby się odnaleźć
Rzucając czasem wędkę myśli w przeszłość, dziwię się sobie, że można żyć nie czując tego bezmiernego oceanu ciszy falującego w takt istnienia. Zdziwienie to szybko ustępuje teraźniejszości i prostemu poddaniu się wrażeniu.
Przyszłość nie wydaje się wypełniona, by poświęcić jej choć odrobinę uwagi. Przeszłość jest mi już znana i wszelkie wnioski jakie mogłem z niej wyciągnąć są już we mnie, w każdej chwili.
Różnica zaś pomiędzy cyklami – między przyszłością, a przeszłością – skrywa sprytną pułapkę oceny, porównań, iluzji epitetów. Wiem, bo tam byłem. Wiem, że Ty też to znasz.
To bowiem dopiero w Tu daję się porwać Znaczeniu.
Obrane ze zbytku
Teraźniejszość pozbawiona punktów odniesienia wcześniejszych doświadczeń, a przez to czystsza i prostsza w swej formie, łatwiejsza jest do przeżycia i przyswojenia w pełni. To Tu też pączkuje przyszłość, która wsparta na silnym, stabilnym, bo moim własnym doświadczeniu, łatwo daje się obdarzyć zaufaniem. Bo to przecież zaufanie do samego siebie.
Przyszłość jest podobno uleczoną przeszłością.
Dowiemy się o tym jednak tylko, z chwili na chwilę, doświadczając bardziej siebie.