Medytacja nie jest siedzeniem.
Nie jest niemyśleniem.
Nie jest ucieczką od siebie,
kogoś, czy czegoś.
Jest poszerzeniem wewnętrznej przestrzeni.
Jest samopoznaniem.
Jest poczuciem oddechu życia,
słuchaniem siebie
Wcześniej, w codzienności, w zajęciu, w działaniu pole percepcyjne jest zawężone – skupione na określonej funkcji, na określonym zadaniu. Czuję się ściśnięty, często zamknięty, często z początku skupiony, a z biegiem czasu również nieostry, niekonkretny, wraz ze wzrastającym zmęczeniem bez sedna, a więc i fundamentu. Tracąc sens.
Teraz natomiast, wraz z pogłębionym oddechem, pozwalam naturalnie pojawić się przestrzeni. Pozwalam się sobie powiększyć. Daję sobie przestrzeń, w której mogę zaistnieć.
Wypełnia ją zrozumienie, porozumienie, akceptacja, a czasem nawet przyjemność z obcowania ze sobą.
Ta obserwacja z autorefleksją jest nieodłącznym elementem. Przychodzi, gdy ma miejsce. Czasoprzestrzeń pomiędzy JA a obserwacją.
Nie walczę, nie zmuszam, nie żądam.
Pozwalam. Otwieram. Zapraszam.
I działam tak jak teraz pisząc.
Jestem i poddaję się realizacji.
Ten proces, jakiemu możemy poddać się w każdej chwili, nazywam po prostu drogą samopoznania. Rozpoczyna się ona wraz z powrotem do ciała. Dzięki odczuciom sensytywnym ponownie nabieram wrażliwości i otwieram się na siebie.
Jestem obecny.
Ta obecność nie jest zawężona do określonego zakresu. Rozszerzam pole doświadczania na całość. Na wszystko. Na istnienie.
Jestem sobą i jednocześnie wszystkim w moim pobliżu. Przeniknięty mocą poczucia sprawczości.
W trakcie trwania i badania mojego istnienia moje zmysły – słuch, węch i wzrok – wydają się otwierać. Otwierają mnie na zewnątrz. Otwierają się również do wewnątrz. Otwierają mnie na każdą dostępną mi przestrzeń.
Medytacja jest słuchaniem ciszy, w której słyszę swój głos i działam z radością istnienia.